Zawodowy start w kryzysie

Zawodowy start w kryzysie

W czasach kryzysu, gdy stopa bezrobocia jest tak duża, że o jedną ofertę pracy ubiega się więcej osób niż o miejsce na najbardziej obleganych kierunkach studiów, rozpoczęcie pracy nie jest proste. Ale jak najbardziej wykonalne.

Być może zabrzmi to jak często powtarzany slogan, ale jest prawdą, że pracę najszybciej dostają przedsiębiorczy i pomysłowi ludzie. Izabela Sadowska-Trzcińska, account manager portalu Praca.pl, wymienia jeszcze jeden czynnik, który pozwala znaleźć pracę. – Bez względu na to, czy mamy do czynienia z kryzysem, czy z prosperity, pracy należy szukać wytrwale – mówi. – Po pierwsze, aplikować nawet na te stanowiska, które nie do końca naszemu wykształceniu odpowiadają. Proszę pamiętać, że dla pracodawców najważniejsza jest ambicja, wytrwałość i kreatywność.

Czasownik
Pierwsze kroki warto skierować do agencji pracy tymczasowej. Zarejestrowanie się w bazie danych takiej firmy daje możliwości znalezienia różnego rodzaju prostych prac, przeważnie biurowych. Najczęściej jest to wpisywanie danych do elektronicznej bazy firmy, przygotowanie masowej korespondencji do wysyłki lub fizyczna praca w magazynach. – Jest wiele zawodów, w których nie trzeba mieć wieloletniego doświadczenia, tylko odpowiednie predyspozycje, na przykład pracownik call center, handlu, sprzedaży, promocji. I, co równie ważne, można w nich pracować w dogodnych dla siebie godzinach – mówi Izabela Sadowska-Trzcińska.
Zaletą takiej pracy oprócz tego, że pracownik tymczasowy zyskuje przywileje gwarantowane przez kodeks pracy, np. prawo do urlopu, jest podpisanie z kandydatem umowy o pracę oraz opłacenie ubezpieczeń w ZUS. Stawki za pracę tymczasową wahają się od 8 do 17 złotych za godzinę – w zależności od jej charakteru.
Marcin, student SGGW, początkowo znalazł pracę przy przepisywaniu wyników ankiet do bazy danych. – Pracowałem u dużego operatora telefonii komórkowej. Nie była to praca ani ciekawa, ani rozwijająca – wspomina. – Jeśli ktoś biegle potrafi się posługiwać komputerem, to wklepywanie danych jest strasznie monotonne. Poza tym od czasu do czasu trzeba zrobić przerwę, żeby nie zacząć się mylić. Ale praca miała swoje zalety – zarabiałem tam 12 złotych za godzinę, co jest całkiem przyzwoitą stawką, a ponadto mogłem wybrać sobie dni i godziny, w jakich chcę pracować, dzięki czemu łączyłem studia z zarabianiem.

Przedsiębiorczość w cenie
– Z pewnością moment kryzysu to okres, kiedy przedsiębiorczość jest szczególnie ceniona. Kiedy jest się studentem, ma się dodatkowo jeszcze czas na eksperymentowanie – mówi Joanna Piec-Gajewska, ekspert rynku pracy portalu Praca.pl. – Takim przykładem przedsiębiorczości i udanego pomysłu jest np. sprzedaż róż w walentynki czy Dzień Kobiet. Dwóch odważnych młodych ludzi było w stanie w ten sposób zarobić ponad kilkaset złotych na głowę w jeden dzień. Taka inicjatywa nie tylko napełnia kieszeń, ale i dodaje wiary w siebie oraz jest dla przyszłych pracodawców sygnałem, że młody człowiek ma pomysł, zapał i odwagę w działaniu.
Do takich operatywnych osób należy Magda, która łączy swoją pasję, robienie biżuterii, z zarabianiem. – Kupuję materiały w sklepach internetowych, a potem robię kolczyki czy korale, które potem sprzedaję wśród koleżanek – mówi. – Miesięcznie na czysto zarabiam kilkaset złotych. Prowadzę też blog, gdzie prezentuję zdjęcia wykonanych rzeczy. Jednak tam nie podaję cen, bo teoretycznie nie zajmuję się sprzedażą. Gdyby się zdarzyło, że jakiś pracownik urzędu skarbowego by na niego trafił, to mogłabym mieć kłopoty.

Na czarno nie popłaca
Wielu studentów swoją pierwszą pracę rozpoczyna w czarnej lub szarej strefie. Do tej drugiej po dwóch miesiącach pracy w biurze przeszedł Marcin. Kolega z pracy zapytał, czy nie chciałby pracować dla firmy, która dba o ogródki na ekskluzywnym osiedlu domów jednorodzinnych w Warszawie. – Oficjalnie właściciel płacił nam 10 złotych – mówi Marcin. – Drugie tyle dostawaliśmy „pod stołem”. Nie była to wymagająca praca, choć czasem męcząca. Trzeba było skopać rabaty pod nowe kwiatki, opielić je, zasadzić kwiaty albo krzewy, poprzycinać gałęzie, zgrabić liście albo skosić trawnik. Kiedy właściciel firmy nabrał do mnie zaufania, to zostawiał mnie i kolegów bez nadzoru. Czasem tego nadużywaliśmy, bo na zmianę wysyłaliśmy jedną osobę, żeby pracowała na widoku właściciela domu, a sami chowaliśmy się za krzewy i wylegiwaliśmy się na trawie albo czytaliśmy materiały ze studiów. A braliśmy pieniądze jak za normalną pracę. Potem niektórzy właściciele domów dogadywali się z nami indywidualnie i przychodziliśmy poza godzinami pracy w firmie i za 30 złotych za godzinę robiliśmy prace dodatkowe – im też się to opłaciło, bo firmie ogrodniczej płacili znacznie więcej.
Jednak praca nielegalna w dłuższej perspektywie nie jest najlepszym rozwiązaniem na rozpoczęcie kariery. – Pracodawcy cenią sobie studentów, którzy podczas nauki zdobywali doświadczenie zawodowe. Oczywiście pod warunkiem, że mogą je udokumentować – podkreśla Katarzyna Kozak z GazetaPraca.pl. – Dlatego zamiast podejmować dorywcze zajęcia na czarno, warto pomyśleć o stażach i praktykach w renomowanych firmach, które regularnie poszukują studentów na programy stażowe, lub też poszukać pracy dorywczej, ale legalnej.

 

Artykuł można wykorzystać do przedruków po uzyskaniu zgody właściciela praw autorskich. W takim wypadku muszą być wymienione dane o źródle publikacji oraz autorze. Podpis do tekstu powienien wyglądać następująco:

Tytuł: Zawodowy start w kryzysie
Autor: Ewelina Kitlińska, www.kitlinska.pl
Źródło: Gazeta Studencka, nr 05/2009