Dosięgnąć nieba

Dosięgnąć nieba

Puste pole przecięte nitką betonowej drogi. Na jej koniec wtacza się niezdarnie ciężka maszyna, rozdzierając ciszę warkotem silnika. Zatrzymuje się, jakby się wahała, co począć. Za moment rozpędzi się i wbrew prawu grawitacji, oderwie się od ziemi. Wzbije się w górę, by dosięgnąć nieba i stalową konstrukcją z gracją rozciąć puszystą biel obłoków. Trochę większy, cięższy i bardziej hałaśliwy „ptak”, spełnia dziś odwieczne marzenia ludzi o lataniu.

Człowiek od zawsze pragnął tego, czego nie mógł posiąść – umiejętności latania. Nieudany lot Ikara odstraszał potencjalnych śmiałków od podobnych prób dodania sobie skrzydeł. Projekty maszyn latających Leonarda da Vinci czekały kilka wieków na realizację, zanim niewiedza, jak pokonać grawitację, przestała paraliżować konstruktorów pierwszych aerodromów. Sto lat temu astronom Simon Newcomb skomentował zakończoną niepowodzeniem pierwszą próbę lotu maszyny latającej Samuela P. Langleya: „Loty podniebne należą do tych zagadnień, z którymi człowiek nigdy sobie nie poradzi.” Jakże się pan Newcomb mylił, bo dwa miesiące później, w grudniu 1903 r., bracia Wright zakończyli…

sukcesem testowanie swojego samolotu: „Flyera”. Dwupłatowiec wykonany ze świerku i płótna żaglowego, napędzany silnikiem spalinowym, oderwał się od ziemskiego padołu. Wzbiwszy się na wysokość zaledwie 60 cm, przeleciał 30 metrów. Kolejne loty dały oczywiście lepsze wyniki, ziszczając w ten sposób marzenia o podróżach w przestworzach.

Dzisiaj samoloty są powszechne i łatwo dostępne, nie dziwi więc to, że jest coraz więcej chętnych do włączenia się do ruchu powietrznego. „Od trzech lat liczba osób na kursach ustaliła się mniej więcej na tym samym poziomie. Przychodzi od 10 do 20 osób na dany termin. Dotyczy to zarówno kursów samolotowych, jak i latania szybowcowego.” – mówi Tadeusz Dunowski, instruktor z warszawskiego Aeroklubu. Wcześniej osób było zdecydowanie mniej. Zaważyła na tym z pewnością zasada sprzed przemian gospodarczo – politycznych w naszym kraju, zgodnie z którą najpierw trzeba było wyszkolić się w lataniu na szybowcach, a potem można było dopiero zrobić kurs latania na samolotach. Obecnie ta reguła nie ma zastosowania, ale nadal sporo osób odbywa szkolenia szybowcowe. Praktycznie każda dorosła osoba może latać. Byle by mogła poświęcić dużo czasu na naukę i zdobycie nowych umiejętności.

Najpierw trzeba odbyć teoretyczny kurs samolotowy, który trwa dwa i pół miesiąca. Szkolenie obejmuje ponad 130 godzin wykładów z różnych dziedzin: meteorologii, prawa lotniczego, nawigacji lotniczej czy łączności radiowej. Każdy przedmiot kończy się egzaminem. Kursanci mówią, że są one trudne. Na pewno w opanowaniu wiedzy przydają się nabyte jeszcze w szkole wiadomości z zakresu fizyki. Do tego dochodzą zajęcia praktyczne, czyli latanie. Początkowo z instruktorem, później można już samemu doskonalić swoje umiejętności. Przeciętnie latanie zabiera 3 miesiące do pół roku, ale jak się lata codziennie, można je odbyć w miesiąc. Potem już tylko egzamin i otrzymuje się licencję pilota turystycznego. Brzmi banalnie, ale niestety, wcale takie nie jest. „Gdyby latanie porównać do jazdy samochodem, to autem możemy wykonać 4 możliwości ruchu: lewo, prawo, przód i tył. W lataniu dochodzi jeszcze trzeci wymiar, czyli: wyżej i niżej. Dlatego jest trudniej.” – mówi Łukasz, posiadający już licencję pilota turystycznego. Tadeusz Dunowski, dodaje: „Nie urodziliśmy się ptakami i w rodzinach nie mamy ludzi, którzy się znają na lataniu. To nie jest wiedza powszechna. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że każdy pilot uczy się całe życie.”

Oprócz olbrzymiej wiedzy, którą trzeba posiąść, niebagatelnym utrudnieniem zdobycia uprawnień pilota są koszty. Kurs teoretyczny kosztuje 800 zł. Ale najdroższe są same loty. Zanim otrzyma się licencję, trzeba wydać około 20 tysięcy złotych. Zależy to od pojętności kursanta. Tak jak z prawem jazdy: wyjeżdżenie wymaganej do egzaminu liczby godzin nie gwarantuje, że opanujemy jazdę w takim stopniu, by egzamin zdać. Czasem trzeba wykupić jazdy doszkalające. W lataniu podobnie – należy spędzić więcej godzin w powietrzu. Jeśli robi się kurs w prywatnej firmie, wówczas ten koszt może być jeszcze wyższy. Przykładowo w firmie Ibex, jest to koszt o 10 – 14 tysięcy wyższy. Ale jak twierdzi Łukasz, który tamże zdobywał wiedzę: „W Ibexie robią kursy ludzie majętni, których na to stać. Niewątpliwą zaletą tych szkoleń jest to, że zajęcia teoretyczne i praktyczne się ze sobą zazębiają. Uczeń może od razu utrwalać wiedzę, którą zdobył. Ponadto do każdego kursanta jest przypisany jeden instruktor.” W Ibexie szkolił się i zdawał licencję między innymi Michał Wiśniewski z Ich Troje. Jest uważany za bardzo pojętnego pilota, który słucha instrukcji i porad, ma smykałkę do latania, oraz podchodzi do niego poważnie. Posiada też swój własny samolot Cessnę 172.

Rocznie w warszawskim Aeroklubie teorię zdaje około 100 osób, a licencję pilota turystycznego uzyskuje około 30 osób. Po tej licencji można wozić rodzinę i przyjaciół nieodpłatnie. Jeżeli zaliczy się tzw. procedurę angielską – rozmawianie przez radio po angielsku, to można po całej Europie latać. Czy to kolejna moda majętnych osób?

Tadeusz Dunowski uważa, że latanie ma przede wszystkim praktyczny wymiar: „Gdy się potrzebuje coś szybko załatwić np. w Berlinie, to można się tam dostać w ciągu trzech godzin, bez ograniczeń prędkości, stojących z radarami funkcjonariuszy i korków. Można załatwić sprawę i jeszcze tego samego dnia wrócić. Autostrady do Berlina jeszcze nie ma, dlatego powietrze daje większe możliwości. Wystarczy tylko kilometr betonowego pasa do startu i lądowania.” Ludzie zaczynają powoli doceniać ten transport. Pod względem lotnictwa Polska jest jeszcze zacofana i dopiero nadrabia zaległości. Kupuje się więcej samolotów i więcej osób się szkoli. Stąd może wrażenie, że to moda na latanie. Część osób liczy, że będzie miała z tego zawód i decyduje się na zdobycie licencji pilota zawodowego, a potem liniowego. W październiku br. jedna z dużych agencji pośrednictwa pracy poszukiwała dla międzynarodowej korporacji pilota samolotowego, co może świadczyć o tym, że istotnie warto wiązać z przyszłość z lotnictwem. Na pewno jest tym zainteresowany Łukasz, który jest w trakcie kursu na pilota zawodowego.

Większość kursantów traktuje jednak latanie jako realizację swoich marzeń. Michał, tłumacz, zdał już egzaminy teoretyczne i niedawno zaczął latać z instruktorem. Latanie jest dla niego pasją, która niespodziewanie się zrodziła. Piotr, manager, zrobił licencję osiem lat temu, bo od zawsze pragnął wzbijać się w chmury. Dzisiaj własnym samolotem zabiera na wycieczki swoich synów. Kasia, jedna z kilkunastu dziewczyn pośród około 200 osób sekcji szybowcowej, lata od kilku lat. Pochodzi z rodziny pilotów, więc zamiłowanie do podniebnych przygód ma we krwi. Nie przejmuje się żartobliwymi docinkami kolegów, że „baby się do latania nie nadają”. Ale gdy tylko Kasia się oddali, chwalą jej umiejętności. Niektórzy przyznają się, że zrobili kurs, żeby łatwiej było podrywać „laski”. Tadeusz Dunowski potwierdza: „Myślę, że młody człowiek szybciej poderwie dziewczynę na samolot, niż na samochód. Samochody już się oklepały. Co z tego, że ktoś się pochwali autem, jak obok ktoś zgasi go, mówiąc, że ma samolot?” Własna maszyna to kolejne marzenie pilotów. Gdyby tylko były pieniądze… Ceny używanych samolotów zaczynają się od kilkudziesięciu tysięcy dolarów, co sprawia, że nieliczni mogą pozwolić sobie na luksus posiadania własnego wehikułu.

Lotnictwo jest najmłodszym spośród rodzajów transportu. Unoszenie się w przestworzach jest dostępne dopiero od stu lat. Pragnienie człowieka, by wzbić się w niebo i szybować jak ptak, nie znając granic, ni limitów jest znacznie starsze. Marzenia zaczynają dopiero dochodzić do głosu. Jednocześnie zaczynamy dostrzegać, że latanie jest odpowiedzią na coraz bardziej rozpędzone tempo życia, które wymusza poszukiwanie szybszego przemieszczania się i dostarczania towarów. To, co dziś nazywamy snobistyczną modą, może wkrótce stać się niezwykle cenną i przydatną umiejętnością. Na razie jednak nieliczni decydują się na taki krok w stronę nieba. Pozostali z przyzwyczajenia, nieświadomości, a może zazdrości, w myślach krzyczą z ziemi do przelatujących maszyn: „panie pilocie, dziura w samolocie”.
Tytuł: Dosięgnąć nieba
Autor: Ewelina Kitlińska,
www.kitlinska.pl