Dlaczego Polki nie chcą rodzić?

Ciążę nazywa się stanem błogosławionym. Istotnie, błogosławione są te kobiety, które zachowują cierpliwość i godność, mimo kłód rzucanych im pod nogi. Bo ciężarne często borykają się z dyskryminacją w pracy i brakiem zwykłej ludzkiej życzliwości. A ciąża staje się wtedy prawdziwym slalomem gigantem na drodze do macierzyństwa.

Kobieta w Polsce, która myśli o macierzyństwie musi zachować żelazne nerwy, żeby stawić czoło wielu nieprzyjaznym przepisom i zachowaniom. Począwszy od reakcji szefów i współpracowników w pracy, dyskryminacji podczas urlopu wychowawczego – jeśli jest osobą prowadzącą własną działalność, a skończywszy na niewłaściwej opiece medycznej.

Co więcej, ten brak zrozumienia dla kobiet będących przy nadziei, obciąża także te, które w danym momencie nie planują dzieci. Być może dlatego Polska zajmuje 26 miejsce wśród 27 krajów Unii Europejskiej pod względem liczby rodzących się dzieci. Jeszcze niedawno, 4 lata temu byliśmy na ostatnim miejscu. Ale to żadna poprawa, bo przeciętna Polka rodzi 1,3 dziecka.

Małgorzata, 35 lat, miała dwójkę dzieci i razem z mężem marzyli o trzecim. Ale gdy podjęła pracę w firmie rekrutacyjnej jako dyrektor finansowa, obawiała się, że jej dobre stosunki z szefostwem się popsują. Jej przełożony był znany z tego, że gorzej traktował pracownice w ciąży, a nawet sprawdzał, czy można je zwolnić po powrocie z urlopu macierzyńskiego, oczywiście zgodnie z literą prawa. Po półtora roku pracy Małgorzata zaszła w ciążę. Gdy zawiadomiła o tym szefa, ten zapytał: „No i jak ty to sobie teraz wyobrażasz?!” Dosłownie ją zamurowało, ponieważ nie spodziewała się takiego poziomu po swoim pracodawcy. Zakładała raczej, że nawet nie będąc zadowolonym z tej wiadomości, w pierwszym odruchu pogratuluje jej przyszłego dziecka, a dopiero później zada pytanie o to, jak zorganizuje pracę na czas urlopu macierzyńskiego. Nie miała więc żadnych skrupułów, często chodząc na zwolnienia lekarskie i wykorzystując przysługujący jej skrócony czas pracy przy komputerze. Po narodzinach córki, zrobiła wszystko by jak najpóźniej wrócić do pracy.

Małgorzata, będąc pracownikiem zatrudnionym na umowę o pracę, uniknęła problemów, które spotkały Agnieszkę (30 lat). Ona od swojego pracodawcy dostała na początku roku „propozycję nie do odrzucenia”: zwolnią ją z etatu i gdy założy własną działalność gospodarczą, zatrudnią ją jako podwykonawcę. „Żałuję, że decyzję o ciąży odkładałam w czasie. Teraz, prowadząc własną działalność, nie będę mieć przychodów, kiedy zajdę w ciążę i urodzę dziecko. Jeśli, odpukać, byłyby w tym czasie jakieś problemy zdrowotne i musiałabym pójść na zwolnienie lekarskie, to będąc pracownikiem na umowę o pracę, dostałabym 100% wynagrodzenia. Będąc przedsiębiorcą, dostanę zasiłek z ZUS, który wystarczy mi na pieluchy.”

W Polsce 400 tys. kobiet prowadzi własne firmy. Ich aktywność zawodowa „mści się na nich”, gdy zachodzą w ciążę i rodzą dzieci. Bo pomimo faktu, że te kobiety płacą do ZUS-u takie same składki jak pracownicy etatowi, to prawnie w okresie ciąży i później na urlopie macierzyńskim są gorzej traktowane. A biorąc urlop wychowawczy, nie mają opłacanych z budżetu składek na emeryturę, rentę i ubezpieczenie zdrowotne. Prowadząc własną działalność gospodarczą w czasie urlopu wychowawczego nie mogą więc korzystać z opieki lekarskiej, mogą stracić prawo do renty, a w przyszłości otrzymać niższą emeryturę. „To naprawdę nie jest zachęcające do tego, żeby zajść w ciążę!” – żali się Agnieszka – „Przeczekam czasy kryzysu, zatrudnię się byle gdzie na umowę o pracę i dopiero wtedy zajdę w ciążę.”

Dziś ciężarne są też często nieżyczliwie traktowane przez społeczeństwo. Maria, 28 lat wspomina: „Gdy byłam w ciąży dojeżdżałam do pracy tramwajem z dzielnicy, gdzie mieszka dużo starszych osób. Początek ciąży bardzo źle znosiłam, więc zajmowałam miejsce siedzące. Wielokrotnie byłam zganiana z krzesła, gderaniem albo babć czy dziadków, albo innych osób komentujących, że taka młoda, a siedzi. Kiedy odezwałam się za pierwszym razem, że jestem w ciąży, kobieta koło czterdziestki mi odpowiedziała, żebym nie kłamała, bo po nie nic nie widać. Potem już nigdy nie dyskutowałam z ludźmi, żeby się nie narazić na takie komentarze. Dopiero gdy brzuch mi się powiększył, było nieco lepiej.”

W kwietniu 2009 roku ruszyła kampania „Odmienny stan – odmienne traktowanie”. Działania w ramach tej akcji zostały rozłożone na kilka lat. W pierwszym z nich organizatorzy chcą zająć się tworzeniem „Miejsc Przyjaznych Przyszłym Mamom” w instytucjach administracji publicznej, komunikacji miejskiej i firmach. Kolejnym krokiem będzie uświadomienie kobietom w ciąży, że mają one swoje prawa i mogą je egzekwować.

Wiele do życzenia pozostawia opieka medyczna kobiet w ciąży. Maryla, lat 42, urodziła swoje pierwsze dziecko po czterdziestce. Osobie w jej wieku lekarz powinien zlecić dodatkowe badania, bo wzrasta ryzyko patologii ciąży. „Mój lekarz nie zrobił tego, a kiedy o nie poprosiłam, stwierdził, że powinnam pójść do prywatnego lekarza. Poskarżyłam się kierownikowi przychodni, ale to nic nie dało. Oczywiście, zrobiłam badania prywatnie, bo chciałam mieć pewność, że urodzę zdrowe dziecko. Ale w takim razie, po co opłacam składki zdrowotne, skoro gdy potrzebuję opieki medycznej, to jej nie dostaję?!” Na szczęście Maryla urodziła zdrowego chłopca. „To nie jest kraj, który sprzyja kobietom w ciąży! Mam męża Niemca, więc jeśli zaplanujemy drugie dziecko, to na pewno nie urodzę go w Polsce!” Wiele kobiet jednak nie ma takiego wyboru, jak Maryla. Przechodzą ciążę i rodzą w kraju, przeskakując wcześniej z brzuchem wszystkie kłody rzucane pod nogi.

Artykuł można wykorzystywać do przedruków wyłącznie z zachowaniem przepisów obowiązującego prawa autorskiego i prasowego. W takim wypadku musi zawierać dane o źródle publikacji oraz autorze. Podpis do tekstu musi wyglądać następująco:

Tytuł: Dlaczego Polki nie chcą rodzić?
Autor: Ewelina Kitlińska, www.kitlinska.pl
Źródło: wp.pl, sierpień 2009