Niechciany adorator

Lubimy mieć adoratorów. Potwierdzają naszą atrakcyjność i wzmacniają poczucie własnej wartości. Jednak, kiedy nie odpowiadają naszym oczekiwaniom, ich umizgi zamiast cieszyć, stają się męczące i uciążliwe. Nie zawsze jednak potrafimy powiedzieć wielbicielowi, że nie jesteśmy nim zainteresowane.

Początkowo niechciane zaloty mogą być tak naprawdę oczekiwane. Oznaki czegoś więcej, niż tylko sympatii ze strony mężczyzny uświadamiają kobiecie, że ktoś ją podziwia, wielbi, pożąda. Dzięki temu wzrasta samoocena, oraz poprawia się samopoczucie. Nie bez znaczenia jest fakt, że posiadająca adoratora, lub wielu takich mężczyzn, kobieta jest też lepiej postrzegana w towarzystwie. To bowiem znaczy, że ma w sobie coś interesującego.

Natomiast, gdy mężczyzna niemający szans u kobiety nie dostanie sygnału, że jego starania nie są zbyt mile widziane, wywołują zakłopotanie i znużenie wybranki, może odczytywać to jako przychylność. Wówczas, nie tylko nie zniknie z życia, ale będzie stale krążącym satelitą, który zamiast usunąć się na bok, będzie wierzył, że kiedyś zdobędzie serce swojej wybranki. W takim wypadku najlepszym rozwiązaniem dla obojga osób, byłoby odprawienie zalotnika. Ale nie każda z nas umie to zrobić.

32-letnia Mariola poznała Łukasza po tym, jak jej ówczesny chłopak z nią zerwał. Kolega umówił ja na spotkanie z swoim „bardzo fajnym” znajomym. Spotkała się z nim. „To była kompletna klapa. Chłopak okazał się beznadziejnie nudny. Łukasz potem wiele razy dzwonił i pytał kolejne spotkanie, a ja zawsze miałam wymówkę – że nie mam czasu, że jestem zajęta, że mam inne plany. Nie potrafiłabym powiedzieć mu, że nie chcę się z nim widzieć, bo jest nudny. Wywoływał u mnie i tak litość, więc nie miałam sumienia mu czegoś takiego zakomunikować. Liczyłam na to, że się sam domyśli.” – wspomina kobieta.

Agnieszka Strzałka, psycholog wyjaśnia: „Brak stanowczości w powiedzeniu „nie” może mieć dwa powody: nie umiemy tego zrobić lub podświadomie nie chcemy. Zdecydowana większość kobiet lubi adorację mężczyzn, bycie zauważoną, wybraną, odczucie chociaż chwilowego dreszczyku emocji, a co się z tym dalej wiąże, poczucia dowartościowania, a może nawet namiastki docenienia. To, że nie umiemy stanowczo „podziękować mężczyźnie za współpracę” może mieć przyczyny w naszej psychice. – mówi Agnieszka Strzałka. Jednym z powodów może być nasza zaniżona samoocena i lęk przed brakiem zainteresowania innych mężczyzn.

„Każda z nas dąży podtrzymywania pozytywnego obrazu siebie, a krążący wokół mężczyźni niewątpliwie mogą w tym pomóc.” – mówi psycholog. Co więcej, stosując porównania społeczne możemy się dowartościowywać faktem posiadania adoratora w szczególności, gdy pozostałe kobiety z naszego otoczenia narzekają na ich brak.

„Wysoce prawdopodobne, że mamy wytrzymałych adoratorów ponieważ nawet nie uświadamiamy sobie, że chcemy ich mieć.” – komentuje Agnieszka Strzałka – „Jak powiedział Oscar Wilde: ,,Jeżeli chcesz wiedzieć co ma na myśli kobieta, nie słuchaj tego co mówi – patrz na nią”. Człowiek nie jest do końca istotą racjonalną i olbrzymią rolę w jego życiu odgrywają emocje, oraz procesy nieuświadomione. Zatem możemy sobie tłumaczyć i sądzić, że dajemy mężczyźnie wyraźne sygnały dezaprobaty, ale sprytnie robimy to w sposób nie do końca jednoznaczny.”

Agnieszka Strzałka radzi: „Jeżeli natomiast nie chcemy – nieświadomie lub, co gorsza, świadomie – powiedzieć ,,nie” – to przyznajmy przed sobą, że może to być interesujące, ale też nie fair! Musimy wiedzieć, czego i kogo w życiu chcemy, a wtedy łatwiej będzie nam elegancko, ale i stanowczo zamykać uchylone drzwi!”

Artykuł można wykorzystywać do przedruków wyłącznie z zachowaniem przepisów obowiązującego prawa autorskiego i prasowego. W takim wypadku musi zawierać dane o źródle publikacji oraz autorze. Podpis do tekstu musi wyglądać następująco:

Tytuł: Niechciany adorator
Autor: Ewelina Kitlińska, www.kitlinska.pl
Źródło: wp.pl, lipiec 2009